Mawiają, że na świętego Marcina ma być gęsina, więc w końcu była. Pierwszy raz skusiłam się żeby przygotować ten mało popularny rodzaj mięsa. I absolutnie nie żałuję. Z przepisem improwizowałam ponieważ nie mogłam znaleźć idealnej wg mnie receptury. Ale improwizacja zakończyła się sukcesem, więc z czystym sumieniem mogę o niej napisać. Piersi z gęsi po prostu upiekłam w czerwonym winie, w niezbyt wysokiej temperaturze (zapamiętałam lekcję otrzymaną podczas warsztatów z przyrządzania mięsa z Adamem Michalskim). Podawałam je z pianą z sosu sojowego, puree ziemniaczanym poprawionym czosnkiem oraz sałatką z sałaty lodowej i dressingu z sera feta.

- piersi z gęsi z kością (1300 g)
- suszony estragon
- suszony majeranek
- 500 ml czerwonego wytrawnego wina
- sól i pieprz
Piersi z gęsi umyj i dokładnie osusz. Umieść w naczyniu żaroodpornym skórą do góry. Natnij skórę tak by nacięcia tworzyły kratkę. Natrzyj estragonem i majerankiem. Wlej na dno naczynia wino. Przykryj folią aluminiową i wstaw na noc do lodówki.
Na drugi dzień oprósz piersi z gęsi solą i pieprzem i wstaw do piekarnika nagrzanego do 160°C na 1 godzinę i 15 minut. Po tym czasie zdejmij folię aluminiową i podnieś temperaturę do 180°C by wierzch mógł się zarumienić. Po wyciągnięciu gęsi i odczekaniu 5-10 minut (by soki w mięsie „się uspokoiły” czyli woda przestała wrzeć) oddziel mięso od kości, pokrój na plastry i podawaj. Z wytopionego tłuszczu i wina możesz przyrządzić sos. Ja z tego zrezygnowałam ponieważ nie lubię dodawać niepotrzebnych kalorii do moich dań.
Podawaj piersi z gęsi z ulubionymi dodatkami , np. ziemniakami (w formie puree lub pieczonej), buraczkami, itp.
[…] zmieniłam plan. I wyszło super. Buraczki podsmażane podawałam do resztek wczorajszych piersi z gęsi pieczonych w czerwonym winie i podgrzanego w piekarniku puree czosnkowego. A potem na kolację z pokruszonym serem feta i […]
Pierś wygląda bardzo apetycznie, ale to „splunięcie” sosem sojowym… koszmarek:) Dziękuję za przepis, zapisuję do sprawdzenia, ale zamiast sojowej meli zrobię sos z którego zrezygnowałaś.
Fajna propozycja nie tylko na świętego Marcina ale także na niedzielny obiad. Muszę spróbować. 🙂