Blogerki kulinarne i wargowskie plyndze

Mówią, że gdzie kucharek sześć tam nie ma co jeść. Okazuje się, że nie zawsze. Nas było sześć i stworzyłyśmy mnóstwo pyszności 🙂 Nas, czyli wielkopolskich blogerek kulinarnych. Od lewej: Ada, Karolina, Ewelina, ja i Grażynka. Brakuje tylko Marysi.

Po pierwszym spotkankiu w „DK Wierzbak” i pikniku w KontenerArt, przyszła pora na wspólne gotowanie. Miałyśmy ku temu okazję ponieważ zostałyśmy zaproszone przez Koło Gospodyń Wiejskich z Wargowa na smażenie plyndzów vel plińdzów vel plendzów. Czyli placków ziemniaczanych. Panie opracowały idealną recepturę i stały się bardzo popularne w regionie. Niezwykle miło nas przyjęły i ugościły w swojej świetnie wyposażonej kuchni. Szefowa Koła i jednocześnie sołtys wsi – pani Irena Magdziarek – opowiedziała nam o sukcesie podjętej inicjatywy kulinarnej (placki zostaną najprawdopodobniej wpisane na listę produktów regionalnych) oraz historii Wargowa. Grażynka z kolei wprowadziła panie w świat blogosfery i zachęciła do korzystania z naszych przepisów. Zachętą (mam nadzieję) były też wypieki, które ze sobą przywiozłyśmy. Ja częstowałam muffinkami straciatella z whisky. Karmel-itka upiekła pyszne ciasto śmietanowe, Ewelina niesamowitą krajankę dyniowo-serową, Karolina ciasto śliwkowe, a Grażyna szarlotkę oraz placek z mikrofali. Krajanka dyniowa z twarogiem i orzechami, ciasto ze śliwkami i muffinki.

Placek marchewkowo-gruszkowy z mikrofalówki, przełożony masą z jogurtu i mascarpone.

Spotkanie zaczęłyśmy nietypowo – od kawy i deseru. Potem przyszła pora na pieczenie ziemniaczków w ziołach

oraz smażenie placków.

Postanowiłyśmy dodać wielkopolskiemu przysmakowi międzynarodowy „twist” i zaserwować plendze nieco inaczej niż tradycyjnie – z cukrem lub konfiturą. W związku z tym podałyśmy je w towarzystwie wegetariańskiego leczo z papryki, pomidorów (świeżych i suszonych) oraz bazylii, sosu tzatziki (z jogurtu greckiego, ogórka i mięty), sosu czosnkowego oraz meksykańskiej salsy. Trzy ostatnie przygotowałyśmy na oczach pań z koła, niczym prawdziwe szefowe kuchni na kulinarnym pokazie. A potem było już tylko wspólne pałaszowanie przyrządzonych smakołyków. I miłe babskie pogaduszki. Panie z Koła Gospodyń wydawały się pod wrażeniem niecodziennych dodatków do plyndzów i zadeklarowały, że włączą je do domowego menu.

Tak przy okazji pogoolowałam sobie o plendzach/plindzach/plackach kartoflanych. Okazuje się, że ich nazwa pochodzi od niemieckiego słowa „Plinse”, czyli placek ziemniaczany. Etymologia raczej przewidywalna, zważając na fakt, że Poznań znajdował się  pod niemieckim zaborem. Istnieje też kilka ciekawych związków frazeologicznych z udziałem plyndzów:

leżeć jak plyndz na patelni [o sytuacji bez wyjścia]
masz babo plyndz [masz babo placek]
plyndz z tego [nici z tego]
no to plyndz [stało się!] źródło – słownik gwary miejskiej Poznania

Na koniec zapraszam jeszcze do przeczytania/obejrzenia relacji Karmel-itki, Eweliny oraz Grażyny. Miłej lektury!

 

7 komentarzy

Odpowiedz

Twój adres mailowy nie bedzie opublikowany.

Możesz użyć języka HTML w postaci takich tagów i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

*