Świąteczne warsztaty z Kurtem Schellerem

Święta jeszcze nie nadeszły, a ja już otrzymuję prezenty. Na przykład od MAKRO Cash&Carry, w postaci warsztatów z Kurtem Schellerem. Udałam się na nie w ubiegłą sobotę wraz z Karmel-itką, do warszawskiej Akademii Efektywnej Przedsiębiorczości – MAKRO Centrum HoReCa.

Jest to doskonale wyposażona, profesjonalna akademia kulinarna, w której na co dzień odbywają się kursy gotowania dla kucharzy. I gdzie powstały zdjęcia do serialu „Przepis na życie”.

Bardzo podobały mi się wbudowane lodówki – szuflady i monitory z rzutem z góry na blat prowadzącego. Dzięki nim można było zobaczyć co szef kuchni akurat kroi lub wrzuca do garnka. A wrzucał dużo i szybko. Nie sposób było się ociągać, plotkować czy pić kawę. W kilka godzin musiała powstać przystawka, danie główne rybne, danie główne mięsne i deser. I wszystko oczywiście powstało.

Wraz z Adą przygotowałam:

  • suflet z pieczarkami i prawdziwkami

Najsłabszy punkt programu. Nie zachwycił mnie jakoś szczególnie. Był to po prostu zapieczony w kokilkach beszamel z przesmażonymi grzybami, parmezanem i pianą z białek.

Pyszna, lekka i delikatna rybka z klasycznym risotto milanese. Danie nie było dla mnie odkryciem, ale smakowało wyśmienicie. Nie mogło być inaczej bo uwielbiam zarówno ryby jak  i risotto. Bardzo podobał mi się sposób podania pstrąga – w postaci filetów przełożonych ryżem i skropionych balsamico. Kwaskowo-słodki smak tego ostatniego rewelacyjnie harmonizował z rybą.

Pieczeń aromatyzowana czosnkiem, świeżą szałwią i oregano. Z dodatkiem konfitury morelowej, która (o dziwo!) całkiem mi pasowała do mięsa. Gruszka w cynamonie była w mojej opinii zbędna. Niemniej całość i tak smakowała znacznie lepiej niż się spodziewałam.

Deser absolutnie fantastyczny! Obie z Karmel-itką byłyśmy nim zachwycone. Korzenno-winno-mleczy, niezbyt słodki, wspaniale orzeźwiający. Hit warsztatów! Dokładny przepis pojawi się jutro na blogu.

Czterogodzinne warsztaty przebiegły bardzo sprawnie. Był czas zarówno na intensywną pracę, jak i spokojną konsumpcję przy długim, świątecznie udekorowanym stole.

Kurt Scheller okazał się bardzo miłą osobą. Podchodził do wszystkich uczestników, dawał wskazówki, całował, uśmiechał się. Pozostawał też zabawny w płaszczyźnie językowej – prosił o szykowanie „sexy talerzy” i pieczenie „świnji”.

Nieocenioną pomocą przy pracy byli też kucharze Akademii, którzy czuwali by nic się nam nie przypaliło i niczego nam nie zabrakło. Całe spotkanie oceniam baaardzo pozytywnie. Cieszę się, że spotkałam wiele znajomych twarzy i spróbowałam jeden z najlepszych deserów jakie w życiu jadłam 🙂

Dziękuję MAKRO Cash&Carry za możliwość gotowania w profesjonalnym studiu kulinarnym i udostępnienie zdjęć nr 1, 2, 7 i 8.

A tu ja w profesjonalnym uniformie, który prawie na mnie pasował 😉

Cała warsztatowa ekipa.

Więcej zdjęć w moim albumie na Picasie.

Zapraszam jeszcze na relacje innych uczestniczek warsztatów: Karmel-itki, shinju, Oli i MadameEdith.

8 komentarzy

  1. Na mnie Kurt zrobił podobne, miłe wrażenie. Z językowych rzeczy zapamiętałam: miezo. A jeszcze lepsze słowo (z warsztatów z gęsiną): rzontek, który okazał się nie być wrzątkiem, tylko żołądkiem 😀
    Serdecznie Cię pozdrawiam

Odpowiedz

Twój adres mailowy nie bedzie opublikowany.

Możesz użyć języka HTML w postaci takich tagów i atrybutów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

*