Dziś pokażę Wam jak fajnie można spędzić czas nad poznańską Maltą i jaka fajna książka trafiła w moje ręce. Mowa będzie o nowej pozycji wydawnictwa Jedność „Kocham Toskanię”.
Więcej na jej temat możecie przeczytać na stronie http://www.toskania.jednosc.com.pl/. Jest tam m.in. wywiad z autorką – Giulią Scarpaleggia, rodowitą Toskanką. Giulia to pełnoetatowa blogerka, która uznana została za najlepszą we Włoszech (w roku 2013). Ale sami oceńcie jej blog – jest wersja angielska: http://en.julskitchen.com/.
Wracając do książki i mojego wyjścia – uznałam, że grzechem byłoby siedzieć w domu i czytać przy tak ładnej pogodzie jaką teraz mamy. Dlatego wzięłam „Toskanię” nad Maltę, gdzie urządziłyśmy sobie z Lucy mały piknik.
Upiekłam na tę okazję ziołowe muffinki z suszonymi pomidorami i żółtym serem – trochę podobne do tych jakie w pierwszym przepisie proponuje Giulia.
Z przyjemnością obie z Lucy wzięłyśmy się za przeglądanie „Kocham Toskanię”. Od razu urzekły nas piękne zdjęcia – nie tylko potraw. Autorka, prócz toskańskich dań przedstawia również miejsca, lokalnych producentów, wyjątkowe składniki. Swoimi zdjęciami maluje obraz Toskanii – klimatycznej, urokliwej, szanującej ziemię i jej dary. Podpowiada, że najlepsze buccellato pochodzi z cukierni Taddeucci, a idealne mięso na fiorentinę kupimy w Colle Val d’Elsa. Zabiera nas też na spotkanie z rodziną hodowców trufli, do oliwnego gaju czy do lokalnej winiarni. Do wszystkich tych miejsc możemy naprawdę trafić – na końcu książki podane zostały ich adresy.
Giulia mocno skupia się na tym by pokazać nam jak najlepiej wykorzystać produkty by cieszyć się ich naturalnym smakiem. Większość przedstawionych przepisów jest bardzo prosta, dosłownie kilkuskładnikowa. Giullia dzieli się z czytelnikami starymi, rodzinnymi recepturami – mamy, babci, prababci, cioć. Każda jest opisana, każda ma swoją historię. Z owych przytaczanych przy przepisach historii bije miłość autorki do rodzimej Toskanii, jej aromatycznych ziół, lokalnych surowców, małych producentów i malowniczych krajobrazów.
Oczywiście przepisy są rozmaite. Mamy przekąski, mamy dania główne, mamy desery. Nie brakuje klasycznej bruschetty, crostini czy ravioli. Z książki dowiemy się też jak zrobić pappa al pomodoro, panzanellę i wiele włoskich słodkości. Moją uwagę zwróciły herbatniki z oliwą i orzeszkami piniowymi oraz pinolata po siensku.
Z dań wytrawnych z kolei przymierzam się do tortellini z ragoût i omletu ubogich czyli z grzankami. Ech, naprawdę smakowicie to wszystko wygląda. Uwielbiam takie rustykalne zdjęcia!
Po zamknięciu książki, stwierdziłyśmy z Lucy, że chętnie wsiadłybyśmy w samolot by zobaczyć Toskanię na żywo. Mam nadzieję, że kiedyś nam się uda J
„Kocham Toskanię” dorwała także Paulina, która wczoraj mnie odwiedziła. Jej komentarz sprowadził się do jednego zdania: „Włoska kuchnia jest taka ładna!”. Owszem. Dlatego kulinarnym estetom oraz wielbicielom dobrej swojskiej prostoty szczególnie polecam „Kocham Toskanię”.
[…] bufetowePrzyjęcie w ogrodzieSmakowite prezentyDrukujPiknikowe muffinki, które upiekłam na spotkanie z Lucy nad Maltą. Resztę wyekspediowałam na kolejny Piknik – z Dziewczynami w Parku […]
Koniecznie muszę kupić tą książkę, byłam w te wakacje w Toskanii i jestem zakochana w tym miejscu bez pamięci 🙂
Pozdrawiam Kasiu
Dziękukuję Moniko i również pozdrawiam 🙂