Kolejny raz mam przyjemność pokazać Ci kulinarne arcydzieła Ernesta Jagodzińskiego – szefa kuchni poznańskiej restauracji Cucina. Właśnie pojawiło się w Cucinie nowe wiosenne menu, które degustowałam w minioną środę. Jak zawsze (patrz: inne moje wpisy o wizytach w Cucinie), wszystkie dania Ernesta urzekły mnie wysoką jakością składników, finezją ich połączeń, formą podania i oczywiście smakiem. Zerknij poniżej!
Przystawka: Foie gras bon bon, emulsja z poziomki, wędzona brioche; wino: austriacki riesling z Schloss Gobelsburg (2013)
Foie gras zostało podane w formie kulek otoczonych czekoladowo-buraczanym pudrem. W środku było przyjemnie kremowe. Daniu towarzyszyła chrupiąca, lekko słodkawa jadalna ziemia oraz kwaskowa emulsja z poziomki i wędzona brioszka. Kompozycję wieńczyły orzeźwiające kwadraciki z galaretki z aloesu.
Danie główne: Filety z Witlinka, dashi, młody por, rzodkiewka, majonez z palonego siana; wino Sauvignon Blanc z Mount Vernon (2014)
Muszę przyznać, że to danie to prawdziwa gwiazda! Rybka została przyrządzona techniką sous-vide (tak przypuszczam), przez co nie rozpadała się i zachowała jędrną konsystencję. Doskonały dodatek do winklina (w mojej opinii) stanowił wyrazisty bulion dashi, czyli japoński wywar z wodorostów i ryby bonito. Danie dopełniała piklowana słodko-kwaśna rzodkiewka, ostry por i puder z pora oraz dymny majonez z palonego siana. Polecam!
Między pierwszym a drugim daniem, zaserwowano nam amuse-bouche na pobudzenia kubków smakowych w postaci sorbetu z limonki.
Myślę, że nawet bez tego wspomagacza wszyscy chętnie „wzięliby się” za kolejne danie główne.
Danie główne: Kotlety cielęce, pieczona młoda pietruszka, jus tymiankowe; wino: Amezola Crianza, Rioja (2010)
Kotlecikom cielęcym z żebrami towarzyszył sos tymiankowy, przepyszny konfitowany ziemniak, bób oraz pieczona, młoda pietruszka. Zwróć uwagę, że wyglądała jakby dopiero co została wyjęta z żaru ogniska!
Deser: Rolada z kozim serem i pistacjami, consomme z czerwonego wina
Ciekawa roladka biszkoptowa wypełniona delikatnym kozim twarożkiem i posypana pistacjami. Nie za słodka, ponieważ słodycz niosły dodatki – puder z białej czekolady i karmelowo-migdałowe chrupiące ciasteczko oraz mus z kwaskowo-słodkich czarnych porzeczek.
Nadzienie z koziego sera miało wyczuwalny, charakterystyczny smak nabiału z koziego mleka, ale nie był on nachalny, więc deser może posmakować również osobom, które nie znoszą koziego sera (czyli np. mnie).
Podsumowując:
Stwierdzam, że Ernest jest mistrzem kontrastów. Każde jego danie to bogactwo kontrastujących ze sobą smaków, które idealnie ze sobą współgrają. Cucinę niezmiennie uważam za jedną z najbardziej wykwintnych poznańskich restauracji. Jeśli naprawdę masz ochotę zjeść coś czego samodzielnie w domu nie przyrządzisz, to wybierz się do Cuciny! Szczerze zachęcam 🙂