Dziś kilka słów o warsztatach w jakich miałam przyjemność uczestniczyć w ubiegły czwartek. Spotkanie zorganizował Związek Polskie Mięso (z budżetu Funduszu Promocji Mięsa Drobiowego), w warszawskiej restauracji SOUL KITCHEN, której szefem kuchni jest Andrzej Polan – zapewne wielu z Was znany mi.in. z „Dzień dobry TVN”.
Zdjęcia z wydarzenia możecie zobaczyć w albumie na moim fanpage.
Spotkanie rozpoczęło wystąpienie prezesa Związku Polskie Mięso Witolda Choińskiego, który podał kilka faktów dotyczących rynku mięsa drobiowego w Polsce.
Dowiedziałam się m.in., że w produkcji drobiu przoduje w naszym kraju województwo mazowieckie i wielkopolskie. Ponadto, 10 lat temu produkowaliśmy 800 tys. ton drobiu, a dziś już 1800 tys. ton. Czyli o milion więcej! Z tego 600 tys. ton wysyłamy na eksport (głównie do Niemiec, Francji, UK, Czech i Słowacji), co jest wynikiem dwukrotnie wyższym w stosunku do roku 2004 r.
Jak pokazują statystyki, my Polacy jemy drobiu coraz więcej. W minionej dekadzie jego spożycie wzrosło o 5 kg. Nie ma się co dziwić. Mięso to jest bowiem bardzo smaczne, łatwe w przyrządzeniu i do tego ogromnie zdrowe. Zawiera bardzo niewiele tłuszczu, jest lekkostrawne i odżywcze (ze względu na pełnowartościowe białko). O tym wszystkim opowiedział nam Pan dr Dariusz Włodarek z SGGW, a jego słowa potwierdził Marcin Łopucki – trener osobisty.
Wystąpienia obu ekspertów bardzo przypadły mi do gustu – Panownie mówili dokładnie to co ja staram się przekazać mojemu otoczeniu jako dietetyk, czyli, że ważna jest regularność spożywania posiłków, odpowiedni bilans składników (możemy jeść również to co uchodzi za „niezdrowe” o ile zachowamy umiar, a nasz cały jadłospis jest ok), a także techniki kulinarne wykorzystywane w kuchni.
Teoria, teorią, a potem nadeszła część praktyczna, prowadzona przez kucharza. Andrzej Polan, jak wszyscy kucharze, których miałam okazję spotkać, hołduje tradycyjnym technikom. Było więc dużo smażenia… Ale na szczęście bardzo smacznego.
Oczywiście bohaterem warsztatów był drób. Dla przypomnienia – drób to mięso z kurczaka, indyka, gęsi i kaczki.
Zacznę od opisu dania, które robiła moja grupa. Moim zdaniem najlepszego 🙂
Burgery z piersi i uda z indyka (w proporcji 2 uda : 1 pierś) na hummusie z zielonych warzyw. Dodaliśmy do nich przesmażoną cebulę i masło roztopione w bulionie (niby dla soczystości, ale nie zgadzam się z tym bo burgery można uczynić soczystymi bez dodawania grama tłuszczu – zerknijcie na mój przepis na burgery z torebek do smażenia). Kotleciki formowaliśmy za pomocą obręczy z mini-pokrywką do wygładzania wierzchu. Fajny patent 🙂 Potem burgery obsmażaliśmy z obu stron, a następnie dopiekaliśmy w piekarniku.
Nasz oryginalny hummus był w istocie purée z orzechów laskowych, zblanszowanych szparagów, bobu, groszku, fasolki szparagowej i sera Bursztyn.
Doprawiliśmy go tylko solą, pieprzem i sokiem z limonki. Wyszedł super! Bardzo mi podpasował ten dodatek. Szkoda, że został podany na smażonej na głębokim tłuszczu bułce. Ale trudno. Grunt, że sam pomysł na danie/przekąskę był fajny. Warto go wykorzystać przerabiając na nieco lżejszą wersję. Drób nadaje się przecież do tego wprost wyśmienicie! Burgery można przecież upiec, podobnie jak pieczywo i zajadać ze smakiem i na zdrowie.
Przy drugim stanowisku powstały piersi z kurczaka konfitowane w maśle klarowanym, wcześniej zamarynowane w rozmarynie (szef polecał do marynaty również szałwię z cytryną – to podobno genialne połączenie), na sosie z ogórków w sosie jogurtowym z miętą. Podaliśmy go z rewelacyjnym musem z mango, marakui i limonki. Jak dla mnie ten mus mógłby być też świetnym deserem albo dodatkiem do deseru.
Kolejny zespół blogerów i dziennikarzy stworzył curry z kurczaka po polsku – z ogórkami małosolnymi, odrobiną musztardy, morelą i czarną porzeczką.
Ostatnim z warsztatowych dań były tartaletki z zapiekanym pasztetem z wątróbki gęsiej, serwowane z truskawkami w syropie z pędów sosny.
Syrop ów znalazł się też w powitalnej przekąsce, którą skosztowałam po wejściu do restauracji – była to grzanka z twarogiem, truskawkami we wspomnianym syropie oraz kaszą gryczaną w miodzie. Zrobiona na chrupko, tak że przypominała musli crunch. Ciekawe!
Podsumowując – spotkanie przy drobiowych przysmakach uważam za bardzo udane. Organizatorzy wybrali świetne miejsce i pełnych pasji, sympatycznych prowadzących. Panowała miła atmosfera i co ważne – wyniosłam ze spotkania kilka fajnych inspiracji kulinarnych. Dziękuję za zaproszenie!