Tak, to była złota kolacja w pełni tego słowa znaczeniu. Dziś kilka słów na temat setu degustacyjnego jaki przygotował dla smakoszy (blogerów i dziennikarzy) poznański Piano Bar Restaurant & Cafe. Mowa o menu doprawianym… 24. karatowym, jadalnym złotem! To najnowsza kreacja szefa kuchni Roop Lal Balu i designerki Stani Roszyk.
Na kolację wybrałam się z moimi dwoma Skarbami – dużym i małym 🙂 Te ładniejsze zdjęcia są dziełem M. Kolaże natomiast „wyszły” spod obiektywu mojego telefonu.
Już pierwsze minuty spotkania przy stole przyniosły ogromnie miłe zaskoczenie. Przed nami pojawił się bowiem GOLDEN GLOBE, czyli tatar z wołowiny argentyńskiej opłaszczony jadalnym złotem, pod kloszem z karmelizowanego cukru.
Był po prostu pyszny! Delikatny, idealnie doprawiony, z dodatkiem żółtka i podany ze wspaniałymi chlebkami naan. Aż trudno mi uwierzyć, że to piszę. Bo ja… nienawidzę tatara. To był pierwszy tatar, który zjadłam w życiu. Ze smakiem. Marek również uznał tatara za prawdziwy hit.
Po przystawce przyszła pora na zupę. Niezwykle aromatyczną – zapach grzybów unosił się od momentu gdy kelnerzy pojawili się „na horyzoncie”. Czarny borowikowy krem nazwano MOON DARKNESS. A czarny stał się dzięki dodatkowi sepii z kałamarnicy. Kolorem wtopił się w porcelanę, a kontrastował ze złotym pudrem, którym został przyozdobiony.
Formą zaskoczyło również MIDAS MIRACE, czyli pierwsze danie główne – comber jagnięcy na gąbce z pietruszki. Ta pietruszka szczególnie mnie urzekła – naprawdę miała postać gąbki, którą można było odrywać i łączyć z mięsem. Super rzecz, z którą można się spotkać tylko w bardzo dobrej restauracji.
Drugim daniem głównym był łosoś z owocami morza – krewetkami i przegrzebkiem (OCEANIC GOLD TRAIL). Całość została przyozdobiona złotym pyłem i podana na czarnej porcelanie.
Zakończenie wieczoru okazało się tak samo zacne jak początek. SECRET GOLDEN EYE okazał się lodami zamkniętymi w kuli z czekolady, która pokryta została płatem jadalnego złota. W takiej formie deser nam wyserwowano. Następnie kelnerzy polali go ciepłym sosem z białej czekolady. Dzięki temu skorupka się roztopiła, a tym samym ukazało się słodkie lodowe wnętrze. O tym, że całość była pyszna chyba nie muszę pisać. Lody z sosem czekoladowym zawsze smakują. Jednak tylko w lokalu klasy Piano Bar mogą zostać tak pięknie i oryginalnie podane. Daję Roop Lal Balu i Stani Roszyk szóstkę z plusem 🙂
Kolejny raz przekonałam się, że Piano Bar to restauracja z wyższej półki, w której nic nie jest zwykłe. Jeśli masz zatem ochotę na niecodzienne doznania kulinarne gorąco polecam wybrać się do poznańskiego Starego Browaru – bo tam właśnie mieści się Piano Bar.
Czekoladowe półkule z których zrobiona jest owa kula – to gotowy produkt , lody w środku tez , jadalne złoto to kolejny półprodukt nie wspominając o roztopionej białej czekoladzie , która znow jest gotowym produktem !!! Dla mnie porażka , niewiem skąd ten zachwyt?? Ale cóż taka jest wiedza Polskich konsumentów !!!
Szczerze mówiąc nie widzę problemu w używaniu półproduktów. Po to są żeby z nich korzystać i uzyskiwać fajny efekt. To też sztuka.