Przyznam, że sama się pozytywnie zaskoczyłam tymi bajglami. Wyszły nadspodziewanie dobrze i smakowały bardzo autentycznie. Wciąż dziwię się, że u nas nie są jeszcze zbyt popularne. Wymyślili je co prawda Żydzi, ale na naszych ziemiach – w Krakowie w XVII w. Ok. 1900 r. emigranci żydowscy przenieśli je na Manhattan. Dziś robią furorę przede wszystkim w Stanach, Kanadzie i UK. Obecnie z produkcji bajgli słynie w szczególności Nowy York i Montreal. Wersja montrealska bułeczek jest jednak bardziej słodka. Jak dla mnie wzorem są bajgle z Brugger’s Bagels i Kupel’s Bakery, gdzie zaopatrywaliśmy się z Garym.
Z przepisem trochę improwizowałam, choć wcześniej zapoznałam się z recepturą dostępną na Moich Wypiekach i kotlet.tv. Zajrzałam też do swoich notatek ponieważ ciasto na bajgle jest praktycznie takie samo jak to na muffiny angielskie, które z powodzeniem powstały w mojej kuchni kilka miesięcy temu.
Porcja na 5-6 szt.
- 7,5 g drożdży
- 1 łyżeczka cukru
- 180 g ciepłej wody
- 300 g mąki pszennej, najlepiej chlebowej
- 1 łyżeczka soli
- 1 łyżka oleju
- 1 jajko do glazury
- 1 łyżka cukru do wody do obgotowywania
- mak, sezam, słonecznik, siemię lniane – do posypania
Zmieszaj zaczyn z drożdży z pozostałymi składnikami i wyrób ciasto. Pozostaw do podwojenia objętości – ok. 1h w cieple lub przez noc w lodówce. Uformuj bajgle (najlepiej w ten sposób;), odstaw do wyrośnięcia na następnie gotuj 1-2 min w wodzie z łyżką cukru. Posmaruj jajkiem i posyp ziarnami. Piecz ok. 12-18 min w 200 st. C.*
Podawaj z dowolnymi dodatkami. Najbardziej typowy jest kremowy serek, wędzony łosoś i koperek.
*Więcej wskazówek technicznych znajduje się na Tase of Home.
A oto mój bostoński „bagel place”: