To ciasteczka, które podobnie jak sernik (ten z ostatniego wpisu) przygotowałam na wyjazd do Isaury i Asi. Stąd też zdjęcie pstryknięte na szybko chwilę przed wyjściem na pociąg… Ale nie będę narzekać na jego jakość. Skupię się na lepiej na ciasteczkach, które są jednymi z moich ulubionych. Zwykle robiłam je z cukrem Muscovado metodą z topionym masłem (patrz: cookies z rodzynkami w rumie). Ale tym razem nie udało mi się kupić tego karmelowego cukru, więc postanowiłam zadowolić się Demerarą i wypróbować metodę „creaming”, czyli z ucieranym masłem. Wyszły bardzo fajnie, tak jak powinny, czyli były lekko ciągnące się w środku, a na zewnątrz chrupiące. Spróbujcie!
- 1 szklanka mąki
- 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 50 g orzechów włoskich
- 100 g masła
- 1 szklanka cukru Demerara
- 1 jajko
- 1 łyżeczka olejku sernikowego
- ok. 1/2 łyżeczki przyprawy do dań słodkich w młynku
- 3 garści groszków czekoladowych
Mąkę wymieszaj z proszkiem do pieczenia i rozdrobnionymi w malakserze orzechami. Masło dobrze utrzyj z cukrem. Dodaj jajko, olejek, przyprawę a następnie suche składniki. Dokładnie wymieszaj, dorzucając groszki czekoladowe.
Wykładaj porcje ciasta (lekko spłaszczone kulki) na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia. Piecz w temperaturze 160 stopni (z termoobiegiem) ok. 14 minut w zależności od wielkości ciastek (mnie wyszło 20 szt.). Pamiętaj by wyciągnąć ciastka w momencie gdy zaczną rumienić się przy brzegach. W środku mogą wydawać się niedopieczone, ale przekonasz się, że szybko „się zetną”.
Ciasteczka były GENIALNE !!!
znam i lubię ale i tak bym twoich chętnie spróbował 😉
Na pewno je upiekę, wyglądają bardzo apetycznie.